Product manager Kronospan, Robakowo
Na sportowo, na spokojnie
Moje zamiłowanie do sportu zaczęło się od spotkań z ekipą kolegów, jeszcze za dzieciaka. Mieszkaliśmy na Jana III Sobieskiego, typowym osiedlu na Piątkowie. Mimo, że nie było telefonów komórkowych, to po lekcjach każdego można było znaleźć na trzepaku lub boisku. Jak to mawiał kiedyś nasz premier — dzień w dzień harataliśmy w gałę. Grywaliśmy nawet po pasterce, a że gruby na bramkę, to już tak zostało. W międzyczasie zmienił się jednak mój poziom gry, jak i sylwetka. Piłka towarzyszy mi całe życie. Grałem w uczelnianym klubie AZS UAM oraz w legendarnej Trzynastce Poznań, skąd pochodzi stara gwardia Lecha i nie tylko (m.in. Artur Wichniarek, Grzegorz Rasiak, Paweł Wojtala, Karol Linetty czy Bartosz Bereszyński). Mieszkając rok w Jarocinie reprezentowałem barwy LZS Cielcza, następnie A-Klasowego Poznań FC, a teraz od 3 lat gram w HKS Odlew Poznań — klubie piłkarskiej B klasy, którego jestem również kapitanem.
Oprócz piłki lubiłem sobie też pobiegać. Z czasem, żeby pozostać w formie, zacząłem interesować się triathlonem. W tym roku w lipcu pokonałem pierwszą ¼ Ironmana (950 m pływania, 45 km jazdy rowerem oraz 10,5 km biegu), następnie 3 pół maratony (21 kilometrów i 97 metrów), a później znowu „ćwiartka”. Obecnie ze szwagrem planujemy w przyszłym roku ukończenie ½ Ironmana oraz Poznań Maratonu, a na horyzoncie w przeciągu 3-4 lat jest pełny Ironman (3,86 km pływanie + 180,2 km jazda na rowerze i 42,195 km bieg).
Bardzo cieszę się, że na zawodach aktywnie towarzyszą mi moje dzieci (oczywiście na skróconych dziecięcych dystansach). Zauważyłem, że chętnie podpatrują nawyki żywieniowe rodziców i same z siebie np. ograniczyły pieczywo na rzecz warzyw oraz owoców. Natomiast nie zwracam uwagi na ich wyniki. Fajnie, że chcą być w ruchu i temu kibicuję na 100%.
Moim zdaniem w sporcie, tak jak w życiu — nie ma się co napinać i robić coś na pokaz. Warto mieć do zrealizowania plan. Niezależnie od tego, czy to plan sprzedaży, który przychodzi z centrali, czy własny plan treningowy lub żywieniowy. Wtedy krok po krok idziemy stopniowo do przodu. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy, a zarazem gorszy od nas. Jedynym miarodajnym punktem odniesienia jesteśmy my sami i rywalizacja z własnym lenistwem. W moim życiu hierarchia jest następująca: najpierw dom, potem praca, a na koniec trening. Wychodzę biegać, gdy dzieci już śpią, a na basen chadzam zwykle przed pracą lub późnym wieczorem. Rowerowe kilometry kręcę w domu na tak zwanym trenażerze.
Hasło mojej piłkarskiej drużyny brzmi: porażką nie jest przegrana, tylko nie podjęcie rywalizacji. Myślę, że to bardzo dobre motto. Nie każdy z nas może grać jak Lewandowski lub zasuwać jak Karaś, za to każdy może ruszyć się z kanapy i potruchtać po okolicy. Żartobliwie w Odlewie mówimy, że gramy, aby uciec przed zawałem. W zamian jednak wygrywamy lepsze samopoczucie oraz zdrowie, a chyba nie ma cenniejszej nagrody.
Pozdrawiam serdecznie!